W Lisowie wybudowano kościółek pod wezwaniem św. Wawrzyńca (…). Po jakimś czasie powstał nowy kościółek w Kochanowicach, dlatego postanowiono przewieźć tam dzwony kościelne. Dzwony były bardzo ciężkie. Zaprzężono więc dwie pary koni, które wozem miały przewieźć owe dzwony i obraz św. Wawrzyńca do Kochanowic. Na moście jednak stoczyły się do stawu, tak jak i obraz. Pewnego dnia kobieta robiła w stawie pranie. Wtem zahaczyła rękawem o dzwony. Nie była świadoma, co to takiego, więc siarczyście zaklęła. Dzwony odezwały się, a później jeszcze bardziej się zagłębiły. Pomimo wielu starań nikomu nie udało się jeszcze ich wydobyć, chociaż staw był już kilkakrotnie osuszany. Legenda głosi, że znajdą je po wielu latach orzący dwiema parami koni bracia bliźniacy o imionach apostołów.